Archive for the ‘Opowiadania’ Category

2
grudnia

Tajemnica czerwonego ciągnika cz.2

   Posted by: admin   in Opowiadania

Spacerowałem sobie ulicami Scholopolis, stołeczne miasto budziło się ze snu… Nagle rozległ się wielki huk! Zobaczyłem pędzące czerwone ciągniki o przyciemnianych szybach.

-Co to?! - wrzasnąłem zdziwiony
-Panie to ciągniki rządowe, tym najszybszym premier jeździ, a za nim ministrowie! Kiedyś to kultura była! Na rowerkach trójkołowych jeździli, a teraz im się innowacji i nowych technologii zachciało!
- A to spryciarze! - pomyślałem - eh… gdyby z taką szybkością pracowali… (Dalsze rozmyślania na ten temat zostawie dla siebie albo na inny artykuł tu mówimy czerownych ciągnikach)

W Scholopolis zjawiłem się nieprzypadkowo, natrafiłem na ślady tajnej organizacji “Cią-Gni-Ki” której siedziba umiejscowiona jest właśnie w stolicy. Organizacja ta zrzesza wyznawców Czerwonego Ciągnika…

Wszystkie ślady zaprowadziły mnie do opuszczonego magazynu na obrzeżach miasta… Z budynku rozbrzmiewały rytualne pieśni i odgłosy silników. Okna były czymś zasłonięte, jednak udało mi się odnaleźć niezasłonięty fragment szyby. To co zobaczyłem było przerażające, zastępy ludzi w czerwonych szatach ze spiczastymi kapturami na których były tylko otwory na oczy, oddawali cześć czerwonemu ciągnikowi marki Schursus. Wiedziałem, że muszę się tam dostać, żeby dowiedzieć się czegoś więcej…

W koszu na śmieci zobaczyłem podarty strój rytualny, był na mnie trochę za mały jednak udało mi się go włożyć. Otworzyłem drzwi magazynu i wmieszałem się w tłum sekciarzy…

Przez przypadek nadepnąłem na kogoś, znajomy głos zakrzyknął :

- Jak chodzisz łazęgo?!
- Mateusz?! Mateusz Walczak jest członkiem organizacji “Cią-Gni-Ki”?
- Nie tylko członkiem… Ja należę również do Loży Ciągnikowej, jako jeden z 4 Lordów. Jam jest Lord Wszystkich Walców i Maszyn Budowlanych!
- Loża Ciągnikowa?
- Ta loża składa się z 4 Lordów którzy walczą o nawrócenie wszystkich na wyznawanie czerwonego ciągnika, tak więc ja np. jestem ciągnikowym wysłańcem wśród Walców i innych Maszyn…
- Kto oprócz ciebie jest lordem?
- Lord Lis, który jest panem zwierząt, Lord Pośpiech który próbuje dogadać się z czołgiem i Kuba Pakulski, on jest wśród paczek i kartonów!
- E… A jaki sens jest w nawracaniu czołgu albo kartonu na ciągnikizm, nie lepiej spróbować wśród ludzi?
- Nieee! Ludźmi to się zajmuje Ciągnik-Inkwizytor! - ostatnie dwa słowa Walczak wypowiedział donośnie, ze szczególnym przerażającym akcentem
- A kim jest Inkwizytor? - zapytałem ze strachem
- Tego nikt nieee wieee! Ciągnik-Inkwizytor nosi kaptur i mówi zmienionym głosem… A teraz uciekaj już, jak zobaczą cię inny wyznawcy to ci zrobią Ciągu-Ciągu

Nie chciałem wiedzieć czym jest Ciągu-Ciągu, dlatego też szybkim krokiem opuściłem magazyn…

Nigdy bym się nie spodziewał, że tyle znanych osób należy do tej strasznej sekty… Tylko dlaczego Mateusz Walczak czy Marcin Pośpiech wyznają ciągniki? I do tego czerwone? Rozwiązanie tej zagadki znajdziecie w następnym odcinku…

23
listopada

Tajemnica czerwonego ciągnika

   Posted by: Fondriere   in Opowiadania

Moda na czerwone ciągniki rozprzestrzenia się po królestwie! Wszyscy chcą iść w ślady Marcina Landeckiego, posiadacza “ciągnikowego imperium”! Oto słowa pana Landeckiego :

-Od dziecka interesuję się ciągnikami… Kiedy inne dzieci grały w piłkę ja bawiłem się w rolnika… Gdy byłem nastolatkiem nie chodziłem na imprezy, tylko ciężko pracowałem, żeby zarobić na ciągnik… Spełniłem swoje marzenie i kupiłem czerwonego Schursusa, ah co to był za wóz… Na drodze potrafił nawet 20 kilometrów na godzinkę wyciągnąć! Palił tylko 10 litrów na sto! Temperatura w kabinie dochodziła do 40 stopni Celsjusza… CUDO!

Zapytany o to ile ciągników posiada w swojej kolekcji, pan Marcin rzekł :

- Mało, mało… Zaledwie 143 Schursusy i 25 Scharów, wszystkie w kolorze czerwonym! Okazało się, że nie tylko Marcin Landecki ma słabość do czerwonych ciągników.

Znany scholandczyk generał Marcin Pośpiech, został przeze mnie przyłapany podczas czyszczenia ciągnika na swojej posesji! Oto co mi powiedział :

- BACZNOŚĆ! SPOCZNIJ! No tak lubię czerwone ciągniki, szczególnie takie podrasowane! Do swojego zamontowałem dodatkowy silnik i CKM na dachu… Może też stawiać miny pod sobą… BACZNOŚĆ! SPOCZNIJ! Marzę o zaprojektowaniu ciągnika bojowego, takiego mogącego służyć Scholandzkiej armii… BACZNOŚĆ! SPOCZNIJ!

Gdy wychodziłem na ulicę, usłyszałem postukiwanie młotka, czyżby to pan generał konstruował czerwony ciągnik bojowy? Również Premier Piotr Jabłoński przyznaje, że kiedyś był fanem tego wspaniałego środka lokomocji, twierdzi, że teraz zajmuje się poważniejszymi rzeczami, jednak czy można mu w tej sprawie zaufać skoro z kieszeni wystaje mu kluczyk z logiem Schursusa?

O fenomen czerwonego ciągnika zapytałem profesora Ciągnikowicza wykładowcę Ciągnikologi Stosowanej na uniwersytecie Ciągnikus Rolnikus (swoją drogą ciekawe dlaczego nie można na nim studiować?)

- Hm… ciągnik jest proszę pana, czymś czego w Scholandii proszę pana nie było… Czerwony ciągnik symbolizuje proszę pana Scholandzki dobrobyt i dostatek, proszę pana… Czerwień to kolor majestatyczny dlatego też Scholandczycy lubią szczególnie kolor czerwony. Za popularnością ciągników proszę pana, stoi też fakt, że Schursus i Schar to nasze marki.

Profesor Ciągnikowicz na zakończenie zaprosił wszystkich Scholandczyków do Ciągnikus Rolnikus gdy zostanie już otwarty do studiowania.

A teraz trochę z historii naszych ciągników, Schursus to firma założona przez Ursa van den Ciąg - Nika konstruktora pierwszych maszyn rolniczych na terenie Scholandii. Ciąg - Nik obdarzony był doskonałym umysłem, dzięki czemu udało mu się skonstruować pierwszego Schursusa (bak 2 litry, maksymalna prędkość 10 m/h). Maszyna ta została z entuzjazmem przyjęta przez Scholandzkie środowisko rolnicze…

C.D.N

Dalszą historię ciągnika na ziemiach Scholandzkich i trochę wiadomości o modzie na czerwone ciągniki przeczytają państwo w kolejnej części “Tajemnicy Ciągnika”

2
listopada

Wojownik

   Posted by: admin   in Opowiadania

Młody Amfis, syn rybaka Monitona, mieszkał razem ze swym ojcem we wsi Lorton położonej przy Borysfenesie. Lorton składało się z rybackiej przystani, gospody “Pod śniętą rybą”, malutkiej świątyni i kilkunastu chatek.

Amfis pracował w gospodzie jako pomywacz. Nie był to szczyt jego marzeń. Po pracy wyciągał swój drewniany miecz i ćwiczył walkę z manekinami, szło mu to bardzo dobrze, mówiono, że Amfis jest najlepszym szermierzem w okolicy. Jednak wiedział, że w tej małej wsi nic nie osiągnie, dlatego gdy tylko przeczytał krótkie ogłoszenie które ktoś przyniósł do gospody, od razu postanowił ruszyć do Foros. Ogłoszenie brzmiało tak:

“Straż Miejska miasta Foros, prowadzi nabór! Jeżeli chcesz wstąpić w nasze szeregi i walczyć za Deltę to zgłoś się do nas! Oferujemy stały wysoki żołd i większą szansę na zakończenie życia przed czterdziestymi urodzinami!
Podpisano Jarot Baritar dowódca Straży Miejskiej w Foros”

-Amfisie, chcesz się zaciągnąć do Straży Miejskiej?! - pytał przerażony Moniton gdy dowiedział się o planach syna
-Ale co w tym złego?
-Jak to co w tym złego?! Przecież Straż Miejska walczy nie tylko z rabusiami, ale w razie wojny zamienia się w oddział naszej Deltyjskiej armii!
-Wiem o tym ojcze! Chcę walczyć za Deltę!
- Ah synu - odparł zrezygnowany - jesteś już prawie dorosły, nie mogę ci tego zabronić…
- Hura! Jutro rano wyruszam do Foros!
- Pamiętaj, że twoim domem zawsze będzie Lorton!

Uradowany Amfis zaczął szykować się do drogi, do dużego worka upchnął najpotrzebniejsze rzeczy, a następnie zwolnił się z gospody. “Koniec ze zmywaniem! Wielki Amfis nadchodzi” myślał sobie, wiedział jednak, że nie każdy może dostać się do Straży Miejskiej. Tylko mężni i wytrwali wojownicy mogli znaleźć tam dla siebie miejsce.

Następnego dnia przyszły wojownik, pożegnał się z ojcem i przyjaciółmi, zarzucił worek na plecy i ruszył w stronę Foros. Drogowskazem była “rzeka życia” czyli Borysfenes. Idąc wzdłuż tej wielkiej rzeki, można było dostać się do każdego większego miasta
Deltyjskiego. Foros było największym miastem w państwie Delty. Jego mury obronne budziły strach w sercach każdego najeźdźcy.

Droga z Lorton do Foros jest dosyć krótka, dlatego też już tego samego dnia wieczorem podróżnik ujrzał mury tego wspaniałego miasta. Był tu nie pierwszy raz. Kiedy jego ojciec był nieco młodszy łowił ryby, a następnie sprzedawał je na targowisku w mieście. Amfis wielokrotnie pomagał mu w sprzedawaniu ryb.

Brama Foros była jeszcze otwarta dlatego młodzieniec bez problemu znalazł się mieście.
-Ho ho, miasto się zmieniło od mojej ostatniej wizyty tutaj… Jest takie rozświetlone i wesołe… - szepnął - Muszę znaleźć jakieś miejsce noclegowe. Jutro rano zgłoszę się dowódcy Straży.

Pokręcił się chwile po mieście i zobaczył znajomy zajazd “Złamany Miecz” gdzie kiedyś nocował wraz z ojcem. Zajazd był jednym z wielu eleganckich lokali w mieście. Na parterze można było zjeść dobrze i tanio, a na wyższych piętrach znajdowały się pokoje. Pokój w którym miał nocować Amfis, był ładnie urządzony na ścianach wisiały portrety
dawnych władców Delty, a łóżko było bardzo miękkie i aż zachęcało do spania. Chłopak zdjął z pleców swój worek i zaczął przygotowywać się do spania, gdy już leżał w łóżku pomyślał sobie : “Zaczynasz nowe życie Amfisie!”