Dwóch zamaskowanych jegomościów stało przy przystanku. Jedna z kilku funkcjonujących jeszcze latarni miejskich powoli dokonywała żywota. Po chwili ciemność spowiła całą ulicę. Większy z jegomościów poruszył się niespokojnie.

-Co jest, Grucha?- zapytał mniejszy
-Nie lubię ciemności. Mam złe skojarzenia z lochami Królewskiego Zamku- odpowiedział
-Cholerne Rude Kity… Galopujący Bawół jeszcze w szpitalu leży…-
-I sobie jeszcze poleży. Po co nas wezwano?-
-Nic nie mówił. Pewnie coś wielkiej wagi. Po ostatnim skoku na Wielkiego Wiewióra niespokojnie w Królestwie…-
-Może znalazł nam kryjówkę? Zanim Premier wróci…-
-Co Ty tak Grucha przed Premierem cykorzysz? Jakbyś miał przez niego…- ciągnął mniejszy
-Ciiicho!- przerwał mu Grucha- Słyszysz?!- zapytał
-Nie słyszę. Coś jedzie i zagłusza…-odparł mniejszy
-No właśnie! Czarny Jelcz komunikacji – symbol elfidzkiej mafii!

Obaj stali w skupieniu, czekając na bossa lokalnej mafii, który jednocześnie sprawował pieczę nad Scholandzkim Związkiem Pracodawców Kryminalnych (SZPK). Autobus toczył się. Puls dwóch jegomościów oscylował wokół szybkostrzelności „Tommy-guna”. Stanął. Słyszeli już tylko własne serce, walące jak sporych rozmiarów samochody na dziurawej jak ser sarmacki drodze ekspresowej Kanikograd- Scholopolis. Nim drzwi zdążyły się w pełni otworzyć, z wnętrza pojazdu wyleciała bliżej nieokreślona ciemna masa, spowita w czarny płaszcz pomocy społecznej. Dwóch kontrolerów wyrzuciło z siebie nieprzytaczalną wiązkę słów, po czym autobus zaczął się powoli toczyć w kierunku kolejnego przystanku.

-Uciekacie, co?! Ha! Wiecie, że nie dalibyście mi rady, co?! – wywrzaskiwał wyrzucony w kierunku stojącego na światłach autobusu, próbując jednocześnie ustać na nogach.
-Witaj Wielki Płatniku- krzyknęli naraz.
-Witam, Panowie- Odrzekł ten, którego zowią Płatnikiem
-Ładne wdzianko- rzekł mniejszy
-To dla niepoznaki- odparł Płatnik- Za to Was, Skarbniku, rozpoznałbym w całym tym Elfidzkim tłumie!-
-Tłumie liczącym w sumie dwie osoby?- zapytał mniejszy, Skarbnikiem zwany
-Zamilczże, Skarbniku…- mruknął Grucha- i pozwól Płatnikowi mówić-
-Dziękuję- powiedział Płatnik – zajmijcie proszę miejsca na ławkach. Tak, na TYCH ławkach. A Pana prosimy o spanie w domu pomocy społecznej! No już! Poszedł won! No, rozsiądźcie się-
-Wielki Płatniku, kanikogradzka filia przysyła Tobie gratulacje po pierwszym tygodniu zarządzania Wielką Mafią Elfidzką. Niestety, nasz Wielki Wódz nie mógł przybyć, bowiem pilnuje Premiera w miejscu odosobnienia. Wielki Wódz przesyła pozdrowienia i życzy udanych interesów.-
-Jakie sukcesy?!! Wczoraj miałem niemal w garści pół Scholopolis, dziś organizuję spotkanie w wiacie komunikacji miejskiej! Progres?!!- zbulwersował się podłamany Płatnik
-To po co poleźliśmy do piwnic Wielkiego Wiewióra?!!- wykrzyczał Grucha. Płatnik zamyślił się. Trudne wspomnienia wybitnie go przytłoczyły.
-Hmm… Jak wiecie, ktoś dał nam cynk, że z piwnic pałacu Wielkiego Wiewióra można się dostać do lochów Zamku JKM. Od lat mamy w garści całą Scholandię- od Alexiopolis, po Kanikograd. Od Elfidias, po Internetię. Wszystko, prócz Scholopolis. Tam od zawsze rządzi Wielki Wiewiór! Od zawsze nie do zdarcia. Wszystko przez to, że ma monopol na rozprowadzanie królewskiego samogonu. JKM go kryje, więc nie można go drapnąć. Oto nadarzyła się okazja. „Schol” oznacza ze staroelfickiego „Skarbiec”. „Landia” oznacza „złoto”. Albo „bimber”, nie pamiętam. –skończył Płatnik
-Skarbiec złota…- rozmarzył się Skarbnik…
-Skarbiec bimbru…- rozmarzył się Grucha..
-Oszaleliście?! Nie dla Was!- zirytował się Wielki Płatnik
-Znów byś sam wszystko wypił/wydał…?- zapytali rozczarowani
-Nie, Wy profanacje podstępnego myślenia! Podrzuciłbym wielkiemu Wiewiórowi I…
-Spiłby się na sztok!- siedzący Zakrzyknęli radosnym churkiem
-Nie… Monarcha by swój skarb tam odnalazł…- poprawił ich Płatnik
-I koniec z Wielkim Wiewiórem! Całe Scholopolis nasze!- cieszyli się jak dzieci Grucha i Skarbnik
-Nie tylko. Jak wiecie, od lat kontrolujemy scholandzkie życie publiczne. Nasi ministrowie, nasi posłowie i premierzy. Nasza władza. Z małym wyjątkiem. JKM. Wciąż nie udało nam się obsadzić tronu naszym człowiekiem. Zmienimy to.- ciągnął swój mroczny plan Wielki Płatnik
-JKM odnajdzie swój skarb i spije się na… a nie, to już było…- poprawili się po karcącym spojrzeniu Wielkiego Płatnika
-Majestat poczuje się zdradzony. Przystąpi do walki z Wiewiórem. A czymże jest gwardia majestatu względem Armii Rudych Kit?
-JKM z głowy- stwierdzili zdodnie jak nigdy Grucha i Skarbnik.
-No właśnie. Wielki Wiewiór bez przykrywki Królewskiego Majestatu, lub samogonu, jak kto woli, pozostanie co najwyżej Wielką, Wiewiórzą, PCHŁĄ!- dochodził do kulminacji Płatnik
-A Wiewiórza Armia?-
-Wielki Wódz zlecił ją Małemu Orzechowi. Zaufajmy im- uspokoił podwładnych Wielki Płatnik. –Jak już obsadzimy tron- kontynuował Płatnik- to…-
-Ależ Płatniku!- przerwał mu Grucha- jest jeden problem! Kim?-
-Jest tylko jedna osoba godna tego zaszczytu…-odparł Płatnik
-Ależ Płatniku!- oburzył się Skarbnik- Rwący Potok dogorywa w szpitalu!-
-On nie może umrzeć- poprawił go Płatnik
-On jest śmiercioodporny- dodał Grucha.

This entry was posted on czwartek, wrzesień 4th, 2008 at 20:58 and is filed under Opowiadania. You can follow any responses to this entry through the RSS 2.0 feed. You can leave a response, or trackback from your own site.

Leave a reply

Name (*)
Mail (will not be published) (*)
URI
Comment