Wędrówka poprzez ciemność bagien śmierci moich przodków,
Ciemność, w której widzę jasność zdarzeń w pełnym słońcu,
I tafla bagienna, która śmiercią moją może być,
I z tym się nie mogę kryć.
A twarz moja od kurzu i błota brudna,
Bo droga ciężka, wymagająca jest i trudna,
I tylko brzegi ciemne, strome denerwują mnie,
Stojąc z uporem i zasłaniając słońce.
Co widzę teraz - ciemność w jasności może tkwić,
Ale jasność w ciemności już nie może się skryć,
Bo jasność ufna jest i naiwna,
A ciemności wystarczy tylko chwilka.
I teraz gdy tu stoję i widzę ciemności jasne korzenie,
Wyciągam je i spełniam wszystkich marzenie,
Odcinam część górną i korzenie świecą się jasnym płomieniem,
Lecz po chwili rośnie znów ciemność, nie wiem co się dzieje.
Wszyscy chcą jasności i tylko jasności,
Ale tak naprawdę, podświadomie chcą więcej ciemności,
I jeśli jej nie ma, ludzie ją tworzą,
Bo musi być równowaga - ciemna łodyga, jasny korzeń.
Leave a reply